Prace polowe – czyli podróż w rzepak
Kiedy na liście przedmiotów, którą otrzymaliśmy jeszcze przed wyjazdem, zobaczyłem nazwę „Field work”, przez chwilę zastanawiałem się jak często będziemy godzinami po kolana w wodzie na polach ryżowych. Na szczęście, ten tajemniczy przedmiot póki co okazuje się być chyba najprzyjemniejszą częścią programu studiów na YZNU.
Jedziemy na wycieczkę
Filed work to nic innego jak praktykowanie języka w codzienny sytuacjach. A gdzie można by robić to lepiej jak nie na wycieczce. Dlatego też w ramach pierwszych zajęć (a mamy je co dwa tygodnie), wyjechaliśmy do oddalonego o 210 km miasta Tongnan (潼南). Czwartek zaczął się deszczowo. To pierwszy deszcz od przyjazdu. Dzień wcześniej mówili nam, abyśmy wzięli wygodne buty i ubrania bo będziemy chodzić po polach rzepaku i wspinać się po górach. Kiedy próbowaliśmy się dowiedzieć, co dokładnie oznacza chodzenie po polach rzepaku i wspinaczka, zbywali nas różnymi odpowiedziami. Od nikogo nie można było wyciągnąć szczegółowych informacji. Więc pojechaliśmy trochę w ciemno. Idąc do autobusu czekającego na nas przy bramie wschodniej wciąż padało. Tuż po 16.20 wyruszyliśmy w prawie czterogodzinną podróż autobusem. Do hotelu zajechaliśmy grubo po 20, bo kierowca nie tylko nie do końca wiedział, gdzie jest hotel, ale wjechał w ślepą uliczkę, gdzieś nad rzeką. Manewr zawracania opanował do perfekcji, ale wyjazd z ulicy nie był już tak lekki. Bo jeśli w uliczce nie szerszej niż dwa samochody na przeciw siebie stoi autobus i samochód, to trudno o łatwy przejazd. Żeby tego było mało dojechała jeszcze ciężarówka z ziemią. Po kilku minutach i strachu w oczach, kiedy ciężarówka nieco przechyliła się mijając nas na odległości dłoni, dojechaliśmy do hotelu. Tam krótki nocleg, bo trzeba było się zintegrować z nauczycielami z Anglii, Kanady i Japonii. Rano wyspani i najedzeni ruszyliśmy do świątyni buddyjskiej na północny zachód od Tongnan. Klasztor wielkiego buddy Da Fo leży u stóp góry Dingming. Głównym elementem klasztoru jest wielki złoty budda Sakyamuni. Posąg ma wysokość 18,43 m, sama głowa jest wysoka na 4,3 m zaś uszy to nieco ponad 2 metry. Jest to rzekomo największy posąg buddy w Chinach i siódmy pod względem wielkości na świecie. Całość znajduje się w zadaszonej glazurowanym dachem hali. Do budowy tego budynku nie użyto ani jednego gwoździa. Całość robi niezłe wrażenie: nie tylko pod względem widoku, ale i zapachu. Co chwilę ktoś z modlących się przed wizerunkiem buddy zapala kadzidełka lub świece i stawia je bliżej ołtarza. Większość z modlących się, to osoby starsze lub kobiety. Trudno powiedzieć czy było tak ze względu na wczesną porę, czy chińska młodzież nie jest tak gorliwie praktykująca.
Kilka kroków dalej znajdują się platforma Qiqing – 42 schody wyżłobione w urwisku. Mają one oznaczać 42 struny, ponieważ wchodząc po schodach można usłyszeć melodyczne stukanie. Siedem pierwszych schodów reprezentuje siedem podstawowych uczuć ludzkich: radość, złość, smutek, strach, miłość, nienawiść i pożądanie. Platforma ta jest także jedną z czterech antycznych ścian echo. Została stworzona 100 lat przed słynną Ścianą Echa w Pekinie.[portfolio_slideshow id=1965 include=”1974,1975,1976,1977,1978,1979,1980,1981″]
Wpłynąłem na rzepaku przestwór oceanu
Tuż przed południem jedziemy parę kilometrów za miasto na 2 000 hektarowe pole rzepaku. Tak, 20 kilometrów kwadratowych żółtego kwiecia. Jedna z największych atrakcji turystycznych tej części regionu Chongqing. Co roku przyciąga setki tysięcy turystów, a na sam festiwal rzepaku przyjeżdża 10 razy mniej ludzi niż na Przystanek Woodstock 😛 Rzecz dobrze pomyślana, bo rzepak sobie rośnie, turyści przyjeżdżają, kasy w portfelach też rośnie. Całość zaczyna się od parkingu, na którym zaraz po wyjściu z autokaru otaczają przyjezdnych panie z wiankami rzepakowymi. Element rozpoznawczy turysty – łatwiej wtopić się w okolicę. Potem przesiadka w nowy autokar i przejazd kilka kilometrów do ogrodów i nad rzekę. Po krótkiej przechadzce wsiadamy na łódź i płyniemy głębiej w pola. Tam przechadzamy się wśród kwitnącego na żółto rzepaku. Mijamy rozstawione co jakiś czas kramiki z jedzeniem, pamiątkami. Daleko w głębi pola znajduje się punkt widokowy, z którego można rozejrzeć, pofotografować i dalej w drogę – do symbolu taiji (znanego także jako yinyang), który można zobaczyć stojąc przy górującym nad okolicą posągu Chen Tuana. Nasza wyprawa po Tongnan skończyła się obiadem w pobliskiej restauracji. Idąc tam spotkaliśmy po drodze kilka kur i kaczek. Potem jeszcze przez chwilę słyszeliśmy, ale na chwilę przed podaniem do stołu świeżo ugotowane dania, zwierzęta umilkły… Cóż, najważniejsze, że wiemy co było na talerzu.
[portfolio_slideshow id=1965 include=”1983,1984,1985,1986,1987,1988″]
Podwójne świętowanie
Z powrotem do autobusu i w dół wąskimi i krętymi drogami wśród pól ryżowych. Tym razem do 重庆 /Chongqing/ – podwójnego świętowania, jednego z czterech wydzielonych miast. Miasto gigant, w jego obrębie mieszka niemal tyle samo ludzi co w całej Polsce. Mówią, że jest to także jedno z niewielu miast w Chinach, gdzie praktycznie nie da się jeździć na rowerze przez jego położenie. Jeszcze tego samego dnia mieliśmy pochodzić i porobić zakupy na bardzo sławnej uliczce 磁器口 /Cíqìkǒu/ – dosłownie „porcelanowym porcie”. Jest to pozostałość antycznym mieście Longyinzhen nad brzegiem rzeki Jialing. Kiedyś był to port (stąd jego dosłowna nazwa). Obecnie jest wehikułem czasu, który zabiera turystów tysiąc lat wstecz… gdyby nie kramy i bary co krok. W każdym domku, zaułku wystawione są stragany z przekąskami, pamiątkami czy wyrobami ręcznymi i masą różnych innych rzeczy. Ludzi – jak wszędzie w China, cała masa. Idzie się żółwim tempem. Ale miejsce warte polecenia. No, ale tam byliśmy dopiero na drugi dzień i to jako druga atrakcja dnia.
[portfolio_slideshow id=1965 include=”1990,1997,1998,1999,2000,2001″]
W piątek, ze względu na korki na mieści zajechaliśmy tylko do hotelu, a wieczorem poszliśmy na lokalny specjał – hotpot. Rano wybraliśmy się do centralnego punktu miasta – Hali Ludowej i znajdującego się na przeciwko Muzeum Trzech Przełomów. Wielka Hala Ludowa, była zwana także Budynkiem Sino-Sowieckim, nieco przypomina swoim wglądem Świątynie Nieba w Pekinie. Co w środku? Nie wiem, nie weszliśmy. Zrobiliśmy sobie zdjęcie grupowe na schodach i zeszliśmy na dół na plac na którym dziesiątki emerytów ćwiczy od Taiji przez taniec klasyczny po gry chińskimi zabawkami (coś na kształt bączka tylko, że napędzany jest uderzeniem batem. Na prawdę niezwykle to wygląda, gdy na placu w centrum miasta przychodzą sobie starsze osoby by poćwiczyć, a nie wożą się autobusami miejskimi.
[portfolio_slideshow id=1965 include=”1991,1992,1993,1994,1995,1996″]
Po drugiej stronie placu znajduje się otwarte w 2005 Muzeum Trzech Przełomów – tak, tych od Tamy Trzech Przełomów. Oczywiście tam już jest w muzeum chociaż otwarto ją zupełnie niedawno. Poz tym muzeum podzielone jest na 4 obszary, a w każdym z nich przedstawione są inne elementy związane z Trzema Przełomami: – geografia Trzech Przełomów, – Historia i rozwój Chongqing, – Chongqing — droga do XX wieku, – wojna przeciwko Japonii. Ciekawie jest, przewodniczka biegle mówiła po angielsku i całkiem interesująco, ale ja szczególnym fanem muzeów nie jestem. Mimo wszystko jednak polecam odwiedziny. W Chongqing na pewno jest wiele bardzo ciekawych miejsc więc mam nadzieję, że jeszcze nie raz trafi się okazja wyjazdu do tego miasta – oby nie za często bo wg ostatniego raportu Greenpeace Chongqing znajduje się na 45 pozycji wśród 74 miast z najmniej czystym powietrzem. O ostatnim punkcie pobytu w Chongqing już pisałem, wiec czas wracać na kampus. Słońce świeci, droga daleka, ale przyjemna. Tak jak i cała wycieczka.
Super sprawa ten blog – nie mogę się oderwać od czytania 🙂 Zazdroszczę tego obcowania z chińską kulturą…
Dzięki 🙂