Medycyna chińska w domowym wydaniu
W związku z zeszłotygodniowym wyjściem do szkoły pielęgniarskiej, pomyślałem, że sprzedam Wam kilka tajemnic medycyny chińskiej. Nie martwcie się, nie trzeba być w Chinach, żeby skorzystać z dobrodziejstw myśli Państwa Środka. Medycyna chińska i leczenie sposobami domowymi jest, jednym słowem, co najmniej zaskakujące. Co raz można usłyszeć o sposobach na szybkie pozbycie się jakiejś przypadłości. Oto kilka z nich. W tym wszystkim jest jeden ważny i uniwersalny element – ale o nim na końcu.
[portfolio_slideshow id=1950 exclude=2291 showcaps=false]
A teraz do rzeczy
Zastrzeżenie! Nie ponoszę odpowiedzialności za korzystanie z wyżej wymienionych sposobów leczenia wszelkich dolegliwości. ;-)
Diagnoza: Ból brzucha
Leczenie: pij 开水 gorącą, przegotowaną wodę. Nie jedz jabłek po posiłku. Dodatkowa pomoc: zapnij kurtkę. Czyli trzeba ogrzać brzuch.
Jak uniknąć rozwolnienia?
W jednej ze słuchanek na 听力 (rozumienie ze słuchu) był tekst o tym, jak bodajże Peter dostał 拉肚子 /la duzi/, bo zjadłszy chińskie danie, a było ono tłuste (i ostre) zrobił coś, czego trzeba unikać, żeby nie paść ofiarą rozwolnienia. Co to takiego? Nie można pić zimnej lub chłodnej wody bezpośrednio po posiłku. Sraczka gwarantowana 😛 Trzeba albo odczekać, albo napić się ciepłej wody. Z resztą, idąc do knajpy lub restauracji nie dostaniesz szklanki z zimną wodą mineralną (z lodem) i cytryną, tylko czajnik z przegotowaną wodą, i jak dobrze trafisz, kilkoma listkami herbaty. Niestety nie wiem jak można wyleczyć rozwolnienie kiedy już do niego dojdzie.
Diagnoza: przeziębienie
Tu sprawa jest prosta. Nie trzeba sięgać po żadne zachodnie chemiczne leki. Wystarczy pić gorącą wodę, pobiegać i pospać. Jak to mówią Chińczycy „twojej chorobie się poprawi” [你的病好了].
Problem: oglądanie TV i jedzenie
Opis: Jedzenie przy jednoczesnym oglądaniu TV lub siedzeniu przy komputerze. Takie postępowanie jest zabronione. Źle wpływa na twoje oczy. (Nie pytajcie dlaczego tylko na oczy).
Lekarstwo na wszystko
Jak pewnie zdążyliście już zauważyć, uniwersalnym lekarstwem na wszelkie dolegliwości wewnętrzne jest przegotowana, gorąca woda. Niemal w każdym budynku na uczelni, stacjach kolejowych, lotniskach, biurach czy w końcu w pociągach stoi maszyna dozująca gorącą wodę. Chińczycy z kolei, niemal jak jeden mąż, bez względu na wiek czy płeć, chodzą z termosami lub pojemnikami na wodę. Woda taka jest darmowa! Rzecz jasna niektórzy zalewają nią zupki (japońskie, nie chińskie), inni herbatę (jak to się mówi, słomkę, praktycznie nie widać w środku herbaty). Tam gdzie widać kolejkę, można śmiało strzelać, że stoją, by pobrać wodę. Ostatnio w Chengdu zauważyłem, że w uposażenie ochroniarza na stacji metra wchodzą: kajdanki, pała i… termosik. Wszystko to zawieszona na pasie. W razie draki, trzeba mieć wodę!
Jak to jest na prawdę
W pewnym sensie Chińczycy zaprzeczają sami sobie, bo choć dbają o zdrowie (taiji, spacery, woda), to przy jakiejkolwiek chorobie nie idą do lekarza, ale czasami próbuję leczyć się na własną rękę. Leki – czy to chińskie czy zachodnie, woda, leżenie etc. I ma być dobrze. Nie ma się co dziwić, bo chińska służba zdrowia wcale nie jest lepsza od polskiej. Może kolejek nie ma, ale każda wizyta w szpitalu to duży koszt. Dla wielu ludzi, zwłaszcza ze wsi, jest to granica nie do przeskoczenia. Dzieje się tak częściowo ze względu na chęć poprawienia dostępności. Ale jak wiadomo, jeśli coś chce się udostępnić większej masie ludzi, to jednocześnie trzeba zwiększyć koszty utrzymania, a samo się nie utrzyma – nawet w biednych-bogatych Chinach. WHO pisze o 10-krotnej podwyżce kosztów leczenia [ang.] – np. w latach 80., trzymiesięczny pobyt w szpitalu kosztował 1 000 RMB (500 PLN), a w 2000, taka sama usługa to koszt 10 000 RMB (5 000 PLN), przy czym ubezpieczenie pokrywało tylko 4 000 RMB. Time (ang.) z kolei podaje, że operacja usunięcia nowotworu żołądka w 2000 kosztowała 1 600 USD, obecnie 5 razy tyle, z czego lekarz za wykonanie skomplikowanego zabiegu dostaje 50 (sic!) dolarów – zatem korupcja kwitnie.
Przestroga – już na lekko
Dla Chińczyków, temperatura poniżej 20-kilku stopni to ‚zimno’ – to znaczy, trzeba założyć sweter lub kurtkę. Nie ważne czy jest ci ciepło. Tak w szczególności postępują osoby dorosłe, ale na ulicach widać też i młodzież ściśle przestrzegającą tej zasady i śmigającą w kurtkach przy pełnym słońcu.
Czasem słońce czasem deszcz
Bez względu na to, czy na zewnątrz świeci ostre słońce, czy pada deszcz, 99% dziewczyn śmiga z parasolkami (faceci tylko w przypadku deszczu). Dlaczego? Wiadomo, deszcz to deszcz. Napada i trzeba będzie pić ciepłą wodę. A słońce? No tu historia jest inna. Boją się opalać. Nie dalej jak wczoraj rozmawiałem z trzema dwudziestoletnimi Chinkami, które powiedziały mi, że dla Azjatów, biała skóra jest czymś pięknym. Wolą unikać słońca, żeby nie opalić się zanadto. Dlatego kiedy wyjdzie słońce i w końcu można trochę zaczerpnąć ciepła, one biorą parasol i mkną ile sił do najbliższego cienia, żeby czasem się nie opalić. Jeśli nie ma parasola, wystarczy książka lub kartka papieru, aby zasłonić chociażby twarz. Na kampusie, schodząc schodami obok stadionu w kierunku budynków uczelnianych w południe słońce rzuca cień na mniej więcej połowę szerokości przejścia. Nie muszę chyba mówić, że przez zacienioną część idą wszyscy Chińczycy, a w słońcu…
Uwaga! Nie ponoszę odpowiedzialności za korzystanie z wyżej wymienionych sposobów leczenia wszelkich dolegliwości :) Przed użyciem zapoznaj się z... albo lepiej i nie.
czy tak ogólnie jesteś zadowolony z wyjazdu, warto?
Najprostsza odpowiedź brzmi: oczywiście, że tak. Dla mnie osobiście każda podróż jest niezwykle wartościowa. A jeśli można połączyć „przyjemne z pożytecznym”, czyli wymianę studencką lub Erasmusa z nauką, tak jak w tym wypadku, to zadowolenie gwarantowane. Każdy dzień przynosi coś nowego. Musisz spróbować, bo żaden nawet najlepszy opis wyjazdu czy reportaż nie odda osobistych wrażeń. Zwłaszcza kraje takie, jak Chiny – zupełnie różne pod względem kultury i zachować. Myślę, że po powrocie każdy inaczej patrzy na większość spraw. Szczerze polecam!