Spotkania klasowe

Studenci Uniwersytetu Pedagogicznego Jangcy zobligowani są do uczęszczania na spotkania klasowe odbywające się regularnie co miesiąc. Spotkania te przybierają różne formy i omawiane są na nich różne tematy, ale każde łączy kilka wspólnych elementów, które dla polskich studentów (i chyba nie tylko) są w pewnym stopniu nie do pomyślenia.

Obowiązek obowiązkiem jest

Sale są pełne, a studenci grzecznie siedzą w ławkach. Całość zaczyna się od sprawdzenia listy przez prowadzącego spotkanie monitora roku. Funkcja monitora jest bardzo ważna, jest to odpowiednik naszego starosty. W sali panuje względna cisza i spokój. Ktoś by powiedział, że z przodu, albo gdzieś na tyle siedzi opiekun roku lub jakiś wykładowca. Nic z tych rzeczy! Spotkania prowadzone są przez samych studentów, bez nadzoru kogokolwiek z kadry nauczycielskiej (przynajmniej tak było na tych spotkaniach, na których byłem). Właśnie to, że w sali panuje taki spokój mimo braku jakiegokolwiek „policjanta” jest zadziwiająca. Wszystko odbywa się zgodnie z planem i nie jest odbębniane. Byłoby to zaskakujące, gdyby nie jeden fakt: otóż wszyscy są z tych spotkań rozliczani. Obecność obowiązkowa pod rygorem wpisu na dyplomie informującym, że dana osoba w tych spotkaniach nie brała udziału, co przyszłemu pracodawcy mówi, że nie jest on dobrym pracownikiem (taki mi powiedział jeden z wolontariuszy). Zatem każdy posłusznie zgłasza się po wyczytaniu jego nazwiska, siedzi spokojnie w trakcie prezentacji i bierze udział w zabawach.

Monitory i dobrowolne dyktanda ze śpiewem na ustach

Tablica z zapisanymi w trakcie dyktanda znakami. Dow—d na to, ?e mowa była o pożarach znajduje się lewym dolnym rogu

Tablica z zapisanymi w trakcie dyktanda znakami. Dow—d na to, że mowa była o pożarach znajduje się lewym dolnym rogu

Właśnie – zabawy. Chińczycy chyba nie potrafią zorganizować jakiegokolwiek spotkania bez gier i zabaw (lub śpiewania). W trakcie omawiania dość istotnych spraw, np. na jednym ze spotkań mowa była o BHP – pożary w akademikach, w przerwie na oddech (po kilku slajdach) zaczyna się gra. Jedna z nich, najbardziej chyba zaskakująca, biorąc pod uwagę wiek grających polega na tym, że prowadzący wystukując rytm podaje kategorie: zoo, sad, ogród etc. W pewnym momencie przestaje i przy kategorii, która wypadła mówi np. co można znaleźć w zoo/sadzie/ogrodzie. Wówczas grający muszą wymienić po jednej z rzeczy i tak aż do skuchy. Kto pierwszy nie wymieni niczego, odpada. Zobaczcie sami nagranie.

Stałym elementem jest zawsze śpiewanie piosenek. Jeśli nie ma nikogo chętnego do solówki, zadanie wypełnia monitor (a może powinien być wówczas mianowany głośnikiem ;)) Z czasem zaczyna śpiewać każdy kto może, czyli każdy kto jest. A można i zatańczyć.

Zaskakujące też było dyktando. Nie są to co prawda kilku zdaniowe dyktanda jak na polskim, tylko polegają one na zapisaniu kilku różnych wyrazów. Oczywiście ich nie znałem, bo sami Chińczycy też nie znali wszystkich (co w dobie telefonów i komputerów nie jest zaskakujące, ponieważ pisząc na klawiaturze nie wpisuje się ręcznie znaków tylko pinyin więc nie ma co się dziwić, że z czasem ktoś zapomni jak pisze się ten czy inny znak).

Do tablicy przyjdzie... Dyktando!

Do tablicy przyjdzie… Dyktando! (No i balonów nigdy nie może zabraknąć!)

Powrót do prezentacji. Każdy cierpliwie słucha, przełącza slajdy na swoim laptopie. Czasem pada jakieś pytanie.

Tak jak wspomniałem na początku, spokój, sprawność prowadzenia spotkania i frekwencja jest zadziwiająca, tak jak zadziwiające jest to, jak bardzo lubią zabawy. Nie ma tu ani kropli ironii. Niewątpliwie należy im się szacunek za organizację. Widać system dobrze ich wyszkolił.

 

Stały element każdego spotkania z nami - zdjęcie grupowe.

Stały element każdego spotkania z nami – zdjęcie grupowe.

 

Postscriptum

Zadymiony korytarz w akademiku. Ciocie jak zwykle na straży

Zadymiony korytarz w akademiku. Ciocie jak zwykle na straży

Tematem spotkania było „Zagrożenie pożarowe w akademikach”. Tak się składa, że kilka dni przed tym spotkaniem, w naszym akademiku było trochę zadymy. Nie wiem czy poszedł duży ogień, ale cały korytarz na parterze (wróć – pierwszym piętrze, bo w Chinach piętra liczy się od 1.) był zadymiony równo. Na szczęście ciocie zareagowały w czas i skończyło się na dymie. Najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Tego dnia od wczesnego popołudnia nie było prądu. Najwyraźniej ktoś zostawił włączone jakieś urządzenie elektryczne i wyszedł, albo w chwili włączenia prądu poszła iskra i się zadymiło.

Krzysiek (潘立夫)

Tłumacz, językoznawca, pasjonat języków, uwielbiający podróże i fotografie. Absolwent sinologii i anglistyki KUL. GVer

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *